Beta @Nina Avdeeva 💕
~*~
Blair
miała zaledwie dwa dni, by stawić się w Brytyjskim Ministerstwie Magii i odbyć
szkolenie dla nowych pracowników. Nie zdawała sobie sprawy z tego, iż Londyn –
bo pod ziemią owego miasta mieściło się jej nowe miejsce pracy – był oddalony
od Sztokholmu o ponad tysiąc mil. Przeraził ją ten fakt i była zła na siebie,
że wcześniej nie rozważyła kupna biletów na pociągi i promy lub samolot.
Wybrała
opcję magicznego transportu, której nie poparłby jej ojciec. Sieć Fiuu,
brytyjski wynalazek, była najrozsądniejszym rozwiązaniem, chociaż wymagała
dobrej orientacji i wskazania właściwego adresu. Kominek – rzecz konieczna do
przemieszczania się – który znajdował się w jej domu, niestety nie był
odpowiedni do takiej podróży.
Spakowała
najpotrzebniejsze rzeczy: stos książek przede wszystkim na temat eliksirów,
magicznych stworzeń oraz rzucania zaklęć, które uwielbiała czytać, niewielki,
ulubiony kociołek cynowy (który był nieco obskurny, ale po dokładnym umyciu
wciąż nadawał się do warzenia eliksirów) i zapas ciepłych ubrań, gdyż wkrótce
miała nadejść zima. Udało się jej nawet spakować swoją ulubioną roślinę, fruwokwiat – jedyną magiczna rzecz, którą
ojciec zgodził się trzymać w domu.
Zaraz
po otrzymaniu listu z Ministerstwa zajęła się poszukiwaniem noclegu na początek
bądź czegoś do wynajmu. Choć nie udało jej się znaleźć niczego w rozsądnej
cenie blisko Londynu, to kiedyś słyszała, że można zatrzymać się w Hogsmeade w
Przytułku dla Zbłąkanych Magicznych Stworów panny Fawkes, gdzie zawsze znajdzie
się miejsce za parę galeonów.
Gustav
był niezadowolony z pomysłu przeprowadzki i jakoś niechętnie spoglądał na ledwo
domykającą się walizkę pełną przeróżnych najpotrzebniejszych, według Blair,
rzeczy. Niechętnie wszedł do plecaka podróżnego, godząc się na całe to
przedsięwzięcie, i położył się, bacznie obserwując swoją panią, która skreślała
kolejne rzeczy z wcześniej przygotowanej listy.
–
Jeszcze ten gruby sweter w razie mroźnej zimy i mój dziennik… – mruczała pod
nosem, krzątając się po niewielkim mieszkanku.
Nie
mogła znaleźć swojego notesu. Podeszła do drewnianej komody, która ulokowana
była nieopodal sofy w salonie. Rozejrzała się, omiatając wzrokiem półki wiszące
tuż nad meblem. Dostrzegła swój dziennik, więc chwyciła go, stojąc na palcach,
i wrzuciła do małej, wciąż otwartej walizki. Całe pakowanie zajęło trzy godziny
i poskutkowało dwoma torbami podróżnymi na kółkach, plecakiem transportowym dla
kota i jedną małą torebką z dokumentami i najważniejszymi rzeczami, w tym
różdżką.
Odetchnęła
z ulgą i wtedy dopiero zdała sobie sprawę, jak długa czeka ją podróż. Ojciec
zapewne nie chciałby, żeby posługiwała się magią w drodze do Londynu, ale
dziewczyna nie zamierzała tułać się pociągami czy samolotami. W dodatku Gustav
nie posiadał paszportu. Miała nadzieję, że ojciec patrzył na nią z góry i nie
złościł się, iż zamierzała porzucić rodzinny dom, by zamieszać w zupełnie nowym
miejscu, na dodatek pełnym czarodziejów. Chciała zostawić wszystko za sobą,
zapomnieć o Sztokholmie, o przykrych rzeczach, które ją dotychczas spotkały i
rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu.
Śmierć
ojca mocno nią wstrząsnęła, jednak nie zamierzała rozpaczać i się użalać.
Pragnęła zrobić coś nowego, aby odciąć się od przeszłości.
***
Rozglądając
się po mieszkaniu, upewniła się, że wszystko, co najważniejsze ma ze sobą. Na
plecy założyła ostrożnie plecak transportowy z Gustavem w środku, który skulił
się, patrząc z przerażeniem na wszystko z wysokości pleców dziewczyny. Nie
przepadał za wycieczkami, ale czasem zdarzyło mu się podróżować ze swoją panią,
zwłaszcza do szkoły.
Blair
spojrzała ostatni raz na miejsce, w którym spędziła całe swoje dotychczasowe
życie i westchnęła cicho. Przypomniała sobie radosne chwile, zamknęła oczy na
parę sekund, po czym otworzyła je i, chwyciwszy swoje bagaże, ruszyła do drzwi,
aby opuścić mieszkanie na ulicy Bloomavågen 19.
Ciągnąc
za sobą walizki, szła kamiennym chodnikiem. Zmierzała do swojego najlepszego
przyjaciela, Joela, by z jego pomocą skorzystać z sieci Fiuu. W Szwecji bardzo
trudno było ją spotkać, choć znacznie ułatwiała transport, tylko nieliczni się
nią posługiwali. Na terenie Skandynawii powszechnym środkiem transportu wśród
czarodziejów była sieć kominowa, która działała podobnie jak kominki. Należało
mieć jednak odpowiedni komin, a po podróży człowiek miał sadzę na ubraniach.
Droga
do domu Joela nie trwała długo. Mieszkał zaledwie parę ulic dalej, więc Blair
nie musiała taszczyć swoich bagaży przez długi czas. Znalazła się obok wiekowej
kamienicy i zerknęła do góry, aby sprawdzić, czy aby jej przyjaciel nie czekał
na nią. Wcześniej zdążyła się z nim jeszcze skontaktować i wszystko
zaaranżować.
Zadzwoniła
domofonem, wybierając odpowiedni numer, i poczekała na odpowiedź. Po paru
sekundach coś zatrzeszczało, drzwi otworzyły się i dziewczyna weszła do środka. Joel mieszkał na
parterze, więc nie musiała dźwigać walizek. Zapukała do drzwi, a po chwili w
progu stanął wysoki szatyn o dłuższych, potarganych włosach z szerokim
uśmiechem na ustach.
–
W końcu jesteś! – Powitał ją na wejściu i zaprosił do środka. – Ach, gratulacje!
Nie mogę uwierzyć, że dostałaś fuchę w Ministerstwie, w dodatku w kompletnie
innym kraju!
–
Cześć, Joel – przywitała się Blair, po czym uniosła kąciki ust i postawiła
plecak z Gustavem na podłodze. – Dzięki. Ja też się tego nie spodziewałam.
–
Jak się miewasz, Blair? – zapytał, chwytając ją za ramię. Ona zmieszała się
nieco, spuszczając wzrok.
–
W porządku – mruknęła cicho. – To jak? Dostanę trochę proszku? – spytała,
spoglądając na przyjaciela. Joel stukał tymczasem w plastikowe okienko plecaka
z otworami, w które Gustav wkładał łapy, chcąc figlować.
–
Jasne. Masz szczęście, bo zostały jeszcze dwie porcje. Mam nadzieję, że trochę
mi przywieziesz, kiedy wrócisz – powiedział, śmiejąc się i grożąc palcem.
Udali
się do sąsiedniego pokoju, w którym znajdował się spory kominek z żarzącym się
ogniem.
–
A twoi rodzicie? Są w domu? – spytała nieśmiało Blair. Wiedziała, że nie
przepadali za nią ze względu na to, iż była czarownicą półkrwi, choć nigdy nie
powiedzieli tego wprost. Mieli bzika na punkcie czystości krwi i traktowali
Blair bardzo chłodno.
–
Spokojnie. Dzisiaj oboje pracują – odpowiedział Joel.
On
był inny, nie zwracał na to uwagi. Traktował Blair jak najlepszą przyjaciółkę
od samego początku nauki w Nordyckiej Akademii Magii w Sztokholmie, gdzie się
poznali.
Wiadomość
o nieobecności rodziców chłopaka ucieszyła Blair, ale starała się tego nie
okazywać. Zbliżyła się do kominka, gdzie wciąż był żar.
–
Spokojnie, nie poparzysz się – zapewniał Joel, zachęcając przyjaciółkę do
podejścia jeszcze bliżej. Ona stanęła przed paleniskiem, zerkając na tlący się
ogień. Tuż obok postawiono spory pucharek wypełniony proszkiem. – Tak, to
właśnie proszek Fiuu – oznajmił, widząc, że dziewczyna przyglądała się tej
rzeczy.
Skorzystała
z tej metody dwa razy i w obu przypadkach wywoływało to u niej ekscytację.
Zazwyczaj poruszała się mugolskimi środkami transportu ze względu na ojca,
jedynie w szkole mogła pozwolić sobie na lot miotłą.
–
Właściwie to gdzie się zatrzymasz?
Blair
zastanowiła się przez chwilę, bo nie była pewna, czy uda się jej znaleźć coś na
dłuższą metę, wcześniej się tym nie przejmowała. Liczył się fakt, iż miała
przeprowadzić się do innego kraju i rozpocząć pracę w Brytyjskim Ministerstwie
Magii.
–
Na razie wyruszam do Hogsmeade. Przy okazji chciałabym odszukać matkę –
mruknęła, ściszając głos.
Joel
zamilkł na parę sekund, po czym chwycił plecak z Gustavem.
–
Nie pamiętam, kiedy robiłam to ostatnio – powiedziała czarownica z lekkim
wahaniem w głosie, przerywając niezręczną ciszę.
Przyjaciel
uśmiechnął się do niej i pomógł przyciągnąć bliżej bagaże.
–
To chyba najlepsza opcja transportu. W Anglii i Szkocji byłem ze sto razy.
Kiedyś nawet wybrałem się samotnie do Pubu pod Trzema Miotłami w Hogsmeade po
przepyszne piwo. Musisz go spróbować! Byłem tam podczas eliminacji zawodów o
magicznych stworzeniach w Hogwarcie i podczas pierwszego etapu wymknęliśmy się
z chłopakami do tej wioski – rzucił podekscytowany i rozmarzył na moment,
przypominając sobie niesamowity smak trunku.
Blair
uniosła kąciki ust, widząc rozradowanego przyjaciela, i zapamiętała nazwę pubu,
by go w przyszłości odwiedzić.
–
Jasne. Na pewno się wybiorę.
–
Super. Może spotkamy się tam któregoś wieczoru. Kto wie? – zaśmiał się Joel i
poklepał dziewczynę po plecach.
–
Mam nadzieję, naprawdę – mruknęła cicho, zerkając na chłopaka, któremu uśmiech
nie schodził z twarzy. Chwyciła swoje walizki i, upewniwszy się, że z Gustavem
wszystko w porządku, założyła plecak. – Dzięki za wszystko, Joel.
–
Nie ma sprawy. A teraz… – zaczął, chwycił swoją różdżkę, po czym machnął nią
delikatnie, a ogień wygasił się – …nabierz trochę proszku, wrzuć go środka i
wypowiedz wyraźnie adres. Twoje łokcie muszą być blisko torsu, pamiętaj o tym.
To ważne – dodał, demonstrując ułożenie ciała, po czym wtaszczył torby na
wygasłe palenisko.
Blair
kiwnęła głową i wyciągnęła rękę po proszek Fiuu. Na myśl o magicznej podróży
jej żołądek zwinął się, po czym dziwacznie zamruczał. Nabrała garść
sproszkowanej substancji, po czym wrzuciła go do kominka. W pokoju rozbłysło
światło i pojawił się szmaragdowozielony ogień. Śmiało wkroczyła w niego,
łapiąc walizki, i powiedziała głośno:
–
Hogsmeade. Przytułek dla Zbłąkanych Magicznych Stworów panny Fawkes!
Poczuła
dziwne uczucie w brzuchu, a świat zawirował. Zdawało się jej, że widzi inne
kominki i podobne zielone światło, ale przez prędkość, z jaką się poruszała,
nie była w stanie dostrzec niczego dokładnie. Słyszała tylko pomrukiwania
Gustava, który kręcił się jak oszalały w plecaku. Najwidoczniej nie przepadał
za siecią Fiuu. Blair miała nadzieję, że nie pogubi swoich bagaży w domach
obcych ludzi, a kot nie wyskoczy gdzieś nagle.
Podróż
zajęła trochę czasu, ale było to nieporównywalnie mniej w stosunku do innych
środków transportu. Blair wirowała, mijając kolejne miejsca, których dokładnie
nie mogła zobaczyć. W końcu wszystko się zatrzymało, dziewczyna upadła na
kamienną podłogę, wyskakując z jakże ciasnego kominka, i wylądowała u czyichś
stóp.
Znalezienie bety zdecydowanie wyszło Ci na dobre, ale ojej, co się stało w tym zdaniu: "Zaraz po otrzymaniu listu z Ministerstwa zajęła się poszukiwaniem noclegu na początek bądź czegoś do wynajmu."?
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział dość spokojny, ale ja nie mam prawa narzekać, bo moje pięć były bardzo podobne.
Polubiłam Joela. Serio, facet miał dwie minuty czasu antenowego a od razu przypadł mi do gustu.
Popracuj troszku nad długością zdań, bo zdarza Ci się w nich zgubić. Plus czasami powtarzasz informacje jakie czytelnik już zna.
Jestem ciekawa w jaki sposób poprowadzisz tę historię ^^ Na pewno jeszcze tu zajrzę!
Sonia (hpwgmnie.blogspot.com)
Dzięki :) Postaram się!
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńZostawiłaś kiedyś namiar na Twojego bloga u mnie więc jestem. Cóż za miła niespodzianka :D
Bardzo podoba mi się początek. Oczywiście nie ma tutaj mnóstwa rozdziałów ale i tak będę tu zaglądać. Nie obiecuję, że będę robić to regularnie, ponieważ aktualnie nie mam zbyt wiele czasu.
Ciekawi mnie jak to wszystko rozwinie się dalej. Tło akcji zrobiłaś ciekawe i mam nadzieję, że później to się tylko rozwinie :D
Pozdrawiam serdecznie
Pani Black :*
Cieszę się, że Ci się podoba :>
UsuńTakże pozdrawiam!
Czyta się bardzo dobrze, czekam na kontynuacje :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) wpadaj na następną część!
UsuńCzemu ojciec Blair aż tak nie lubił magii? Nie mogę się doczekać aż dowiem się kim jest jej matka
OdpowiedzUsuńA więc tata Blair był mugolem? Hm... teraz to już kompletnie nie mam pomysłu kto może być jej mamą.
OdpowiedzUsuń😒 Mam mieszane uczucia co do ojca Blair. Z jedne strony nie rozumiem czemu tak mu przeszkadzała magia u córki, a z drugiej strony rozumiem, że mógł się bać.
OdpowiedzUsuń