Pokój
był spory i dość schludny jak na motel. Znajdowało się w nim duże łóżko z jasną
pościelą, kanciasta szafa, niewielka komoda, brudne lustro i mały stolik z
krzesłem. Drewniany parkiet skrzypiał podobnie jak schody, ale całość
prezentowała się zaskakująco dobrze i przytulnie.
Blair
zastała swoje walizki obok łóżka. Bez wahania podeszła do nich, by sprawdzić,
czy aby nic im się nie stało. Obawiała się nieco o swoją roślinę, ale dzięki
znajomości wielu zaklęć, była w stanie błyskawicznie poprawić jej kondycję.
Zdjęła
plecak i w końcu uwolniła Gustava, który nie zamierzał opuszczać swojego
malutkiego domku. Był przerażony nowym miejscem i wcale niespieszno mu było do eksplorowania
otoczenia.
–
Gustav, ruszaj się – pogoniła go Blair, próbując w jakiś sposób nakłonić kota do
wyjścia.
Zwierz
niechętnie wychylił głowę i rozejrzał się badawczo. Kilka sekund później
wyszedł bezszelestnie, obserwując i obwąchując całe pomieszczenie. Czarownica w
tym czasie wzięła się za swoje bagaże, które udało jej się dość szybko
rozpakować. Nie wiedziała, jak długo zostanie w Przytułku, ale okazał się
znacznie lepszym miejscem, niż to sobie wyobrażała.
Głód
po raz kolejny dał o sobie znać. Olsson spakowała przed podróżą do rękawa
jednego ze swetrów kilka pierniczków pepparkakor, więc szybko je odnalazła i
spałaszowała całe osiem sztuk. Była zmęczona, więc postanowiła odpocząć. Przebrała
się w ciepłą piżamę, założyła grube skarpety i ostrożnie wsunęła się pod
kołdrę. Gustav z podniesionym ogonem krążył po pokoju, zapoznając się z nową
przestrzenią. Po chwili wskoczył na łóżko i usadowił obok właścicielki,
zwijając się w kłębek. Oboje szybko zasnęli.
Nazajutrz
głośne rozmowy obudziły Blair. Zerwała się, otwierając oczy. Zdała sobie zaraz sprawę
z tego, gdzie się znajduje. Zerknęła na zegarek, który wskazywał godzinę
jedenastą sześć. Przeraziła się, że tak długo spała, ale ze względu na
zmęczenie po podróży nie miała wyrzutów sumienia.
Gustav
wciąż spał ułożony obok jej głowy i zaczął mruczeć, gdy poczuł, jak dziewczyna się
wierci. Czarownica zsunęła się powoli z łóżka i przetarła oczy. Podeszła do
wąskiego lustra, które częściowo przetarła rękawem. Skrzywiła się, gdy poczuła
dziwną maź i natychmiast zaczęła przeglądać półki komody w poszukiwaniu
chusteczki bądź czegokolwiek, czym mogłaby pozbyć się tej substancji.
–
Ohydztwo – mruknęła pod nosem z grymasem na twarzy.
Udało
się jej jednak znaleźć kawałek chusteczki.
Przebrała
się w ciemne spodnie oraz długi, luźny golf i omiotła spojrzeniem cały pokój.
Kot wciąż drzemał na łóżku z wyciągniętymi łapami.
–
Postaram się przynieść ci coś do jedzenia – powiedziała do Gustava, który ani
drgnął.
Jako
że cierpiał na nietolerancję laktozy, potrzebował kociej karmy lub świeżego,
chudego mięsa. Opiekunka obawiała się, że będzie musiał przejść na zupełnie
inną dietę. Tak samo zresztą, jak ona.
Wsunęła
klucz do drzwi i otworzyła je. Znalazła się na korytarzu, gdzie natknęła się na
dużego psa. Ostrożnie zamknęła pokój, by udać się na schody, po drodze mijając
starszą parę zmierzającą prawdopodobnie do pubu. Blair przyspieszyła, a barierka
drżała przy każdym jej kroku.
Gdy
znalazła się piętro niżej, wyszła na wąski hol, skąd dochodziły głośne rozmowy.
Zauważyła niewielkie drzwi, nad którymi widniało popiersie kury (o ile można
było tak to nazwać) z wyłupionymi oczami. Pub nazywał się „Pod ślepą kurą” i jego
maskotka była przedstawiona bardzo dosłownie.
Czarownica
niepewnie weszła do środka i w wejściu zobaczyła pulchną kelnerkę rozmawiającą swoim
skrzekliwym głosem z grupką mężczyzn. Miała na sobie kusą spódniczkę i jasną,
obcisłą bluzkę z dekoltem. Jej ogromne jak dwa melony piersi sprawiały
wrażenie, jakby miały lada chwila eksplodować. Przyciągało to klientów,
zwłaszcza płci męskiej.
–
Witaj, słonko! – zwróciła się do Blair. – Co podać?
Zbliżyła
się do dziewczyny i oparła o jeden ze stolików. Starszy facet obok był
wniebowzięty, gdyż mógł swobodnie wpatrywać się w krągłości kelnerki.
Pub
ogarnięty był hałasem, a w powietrzu unosił się zapach pieczonego mięsa i
alkoholu.
–
A co dzisiaj w ofercie? – zapytała Blair i posłała jej lekki uśmiech.
–
Od trzydziestu lat to samo – odpowiedziała kelnerka.
Dziewczyna
nie była zachwycona tą odpowiedzią i nie wiedziała, co mogłaby zamówić z regionalnej
kuchni. Do głowy przychodziła jej jedynie szkocka whisky.
–
Żartowałam – zaćwierkała kobieta i się zaśmiała. – Wyglądasz na przerażoną.
Chodź, pokażę ci, co dzisiaj mamy – dodała, ciągnąc Blair za ramię.
–
A nasza ognista whisky? – ryknął jeden z mężczyzn o purpurowej twarzy i tłustym
nochalu.
–
Zaraz przyniosę! Panie mają pierwszeństwo! – krzyknęła kelnerka. – Wybacz,
złotko. Czasem mam tej roboty serdeczne dość. No, chodźmy do baru.
Zaprowadziła
Blair do niewielkiej lady, za którą stała kobieta o rudych włosach. Ta nie mogła
się pochwalić aż tak dużymi atutami, choć nosiła podobny strój.
–
Słyszałam, że masz kota – rzuciła ognistowłosa, gdy nalewała piwa do dwóch
kufli. Blair znieruchomiała. Dlaczego akurat o to została zapytana?
–
Zgadza się.
–
Co to za futrzak? – zapytała barmanka, przyglądając się dziewczynie uważnie.
–
Gustav. Norweski leśny – odpowiedziała Blair.
–
Daj jej spokój. Jest wystraszona i na pewno głodna – powiedziała kelnerka. – A
ty tylko o głupotach.
–
Przymknij się. Uwielbiam koty! Musi być piękny – rozmarzyła się ruda.
–
Tak i w dodatku jest ogromny – dopowiedziała Blair.
–
Jak masz na imię? – zapytała rudowłosa.
–
Blair.
–
Ja jestem Amanda, a to Susan. Co ci podać? – Wskazała sporą tablicę tuż za swoimi
plecami, na której widniało wiele nazw różnych potraw i napoi, w tym alkoholi.
–
Czy ta zupa dyniowa jest w porządku?
Blair
kompletnie nie znała ich kuchni i tym, co prezentowało się najlepiej, była
właśnie owa zupa.
–
Na pewno ci posmakuje – wtrąciła się Susan, chwytając dwa pełne kufle.
–
A więc poproszę.
Blair
zamówiła talerz zupy, za który zapłaciła dwa srebrne sykle mające znacznie
mniejszą wartość niż galeony i zajęła miejsce przy pustym stoliku nieopodal
drzwi. Rozejrzała się ukradkiem po całym pubie. Był wypełniony mnóstwem obrazów,
na każdym stoliku i w żyrandolach paliły się ogromne świecie. Panowała
przyjemna, klimatyczna atmosfera.
Kilka
minut później Susan przyniosła dziewczynie zupę, która ku zaskoczeniu Blair
wyglądała bardzo apetycznie.
–
A to od Amandy. W zamian chce, żebyś kiedyś przyprowadziła do niej kota –
powiedziała Susan, stawiając na stole kieliszek bursztynowego trunku – najprawdopodobniej
alkoholu – i coś zawiniętego w białą serwetkę. – To dla kota.
–
Dzięki. Gustav na pewno będzie zadowolony – odparła Blair, zerkając na kawałki
mięsa okryte papierową serwetą.
Zupa
była niezwykle smaczna i czarownica spałaszowała ją zaskakująco szybko.
Następnie spojrzała na szklankę z alkoholem. Nie chciała być niegrzeczna,
odmawiając wypicia podarowanego trunku, więc chwyciła za kieliszek i z grymasem
na ustach wzięła solidny łyk. Skrzywiła się mocno, gdy poczuła, jak jej gardło zaczyna
płonąć, a po chwili jej przełyk i brzuch wypełniło przyjemne ciepło.
Wzięła
naczynia i przekąski dla Gustava, po czym odniosła zastawę, by porozmawiać
jeszcze trochę z barmanką, która wydawała się miłą osobą. Dla Olsson głównym
celem przeprowadzki do Hogsmeade było odnalezienie matki, więc postanowiła, że
rozpocznie poszukiwania już w Pubie pod Ślepą Kurą.
Podeszła
do baru, gdzie Amanda wychodziła właśnie z zaplecza z dwoma talerzami ciemnej
zupy, która prezentowała się o wiele mniej atrakcyjnie niż danie zaserwowane
Szwedce. Kiedy kobieta zobaczyła Blair, uśmiechnęła się szeroko.
–
Co tam, kochanie? Smakowało?
–
Tak, bardzo – odpowiedziała czarownica i odwzajemniła uśmiech. Trochę
zaszumiało jej w głowie od alkoholu, ale wciąż trzeźwo myślała.
–
Przekażę naszej Dolores. Ucieszy się staruszka – rzuciła Amanda ze śmiechem i zaczęła
roznosić zupę.
Blair
odłożyła swój talerz i wyczekiwała jej powrotu, rozglądając się po pubie, gdzie
wciąż przebywało wiele osób. Barmanka szybko weszła ponownie za ladę z pustymi
kuflami po piwie.
Nic dziwnego, że
nazywają ją ognistą whisky, pomyślała Blair.
–
Nie, dziękuję. Chciałam tylko o coś zapytać.
–
Wal śmiało – mruknęła Amanda zaciekawiona. Oparła się o blat i odrzuciła rude
włosy na plecy.
–
Może to zabrzmi trochę dziwnie, ale czy znasz kogoś z rodu Blacków lub o nich
słyszałaś? – zapytała Blair nieśmiało, ściszając głos.
Amanda
zamarła na moment, marszcząc brwi, a jej pogodny wyraz twarzy zniknął.
–
Wiem tylko, że nie pozostało ich wielu. Ale dobrze ci radzę, nie interesuj się
tą rodziną. Zapewne wiesz o… czarodzieju
i jego sprzymierzeńcach, śmierciożercach – wyszeptała Amanda.
Blair
doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że kobieta miała na myśli niejakiego Lorda
Voldemorta, potężnego czarodzieja, którego trzy lata temu pokonał słynny chłopiec
z blizną. Kiwnęła głową, wsłuchując się we wszystko, o czym mówiła barmanka.
Zmartwiło ją, że niewielu z rodu Blacków pozostało.
–
Większość z nich była sprzymierzeńcami Czarnego Pana. To nie byli dobrzy
czarodzieje, ale na szczęście większość z nich albo siedzi w Azkabanie, albo
zginęła. Najgorsza była Bellatrix Lestrange. Miała charakterek!
Blair
była nieco zawiedziona tym, co usłyszała.
Ojciec
nigdy nie chciał wyjawić jej imienia matki. Wspomniał, że pochodziła z rodu
Blacków, ale nie zdradził nic więcej, co zawsze irytowało dziewczynę. Jak mógł ukrywać
tak ważne informacje o jej matce? Dlaczego wszystko zachował dla siebie? Blair
miała nadzieję, że nie była córką Bellatrix, chociaż niczego nie mogła być
pewna. Zwykle widziała w głowie matkę jako utalentowaną czarownicę z dobrej
rodziny. Bała się, że jej wyobrażenia mogły być tylko nierealnym marzeniem.
–
Jak zginęła… Bellatrix? – zapytała, starając się poprawnie wymówić trudne imię.
–
O ile pamiętam, to ktoś ją sprzątnął trzy lata temu podczas Bitwy o Hogwart.
Ach, jak sobie przypomnę czas wojny, to zawsze mam łzy w oczach – wymamrotała
Amanda i pociągnęła nosem. – Mój ojciec zginął z ręki śmierciożerców – dodała,
po czym westchnęła głośno.
–
Przykro mi.
–
W porządku. Przynajmniej jakoś wszystko powoli wraca do normy po tych wydarzeniach.
Ale uprzedzam cię, Blair, nie spoufalaj się z nikim z tej rodziny. To źli
ludzie – syknęła, po czym zabrała się za nalewanie kolejnych porcji piwa.
–
Zapamiętam, dzięki.
Olsson
miała mieszane uczucia i nie tego się spodziewała w kwestii rodu, z którego
pochodziła jej matka. Co jeżeli Bellatrix Lestrange była jej matką? Nie chciała
przyjąć takiego scenariusza, ale zdawała sobie sprawę, że to mogła być prawda.
Postanowiła, że nie podda się i będzie szukała prawdy. Po to właśnie
przyjechała do Hogsmeade.
Pożegnała
się z barmanką i machnęła ręką do Susan, która gawędziła z dwoma mężczyznami na
drugim końcu pubu, a ta odpowiedziała tym samym gestem. Czarownica obróciła się
na pięcie, po czym opuściła pub i skierowała się w stronę schodów, by udać się
do pokoju i nakarmić Gustava.
Wow ja też mam nadzieję że Blair nie jest córką Bellatriks. Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić Bellatriks z mugolem.
OdpowiedzUsuńZobaczymy :P Niczego nie będę zdradzać. Z biegiem czasu będzie wiadomo więcej. Pozdrawiam i pięknie dziękuję za komentarze! :3
UsuńBlair jest córką Bellatrix?!
OdpowiedzUsuńCO?!😮 Przecież Bellatriks nienawidzi mugoli!
OdpowiedzUsuń