Beta @NinaAvdeeva <3
~*~
Wszyscy
nowi pracownicy Ministerstwa zostali zapoznani z obowiązującym regulaminem,
który określał długość czasu pracy, panujące tam zasady i informacje o
przywilejach, jak bonusy świąteczne, wyprawki szkolne dla dzieci czarodziejów w
postaci książek, mnóstwa łakoci, kociołków i innych rzeczy, a także bilety na
mecze Quidditcha.
Po
zakończonym szkoleniu przygotowującym do rozpoczęcia pracy rekruci mieli udać
się na odpowiednie piętra, by spotkać się ze swoimi przełożonymi i poznać
szczegóły swoich zadań.
–
… Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami znajduje się na czwartym piętrze i
ostatni Departament do Spraw Przestępczości Magicznej i Walki z Czarną Magią na
dziesiątym piętrze. Windy zabiorą was na dany poziom – mówiła Gilda
Riseborough, wymieniając kolejno departamenty oraz podając ich lokalizację.
–
Dziesiąte, tak? – zapytał Harry, zerkając na Blair, która wpatrywała się wciąż
w swój identyfikator. Draco Malfoy bezzwłocznie przemknął obok niej, przy czym
omal nie świsnął jej swoją szatą.
–
Chyba tak – mruknęła dziewczyna, odprowadzając wzrokiem Malfoya, który opuścił
salę jak poparzony. Najwidoczniej chciał uniknąć wspólnej wycieczki do
departamentu. – A jemu co się stało?
Harry
machnął tylko ręką i pokręcił głową.
–
Nie słyszałaś? – zapytał, chociaż po chwili przypomniał sobie, że Blair nie
mogła wiedzieć pewnych rzeczy, gdyż wcześniej nie mieszkała w Wielkiej
Brytanii. – Wybacz, zapomniałem, że nie jesteś stąd.
–
Nie ma sprawy – rzuciła cicho. – A więc?
–
Jego dziewczyna zmarła niedawno z powodu klątwy dziedzicznej – wyszeptał Harry,
upewniając się, że nikt ich nie podsłuchuje.
Blair
uniosła brwi i zamilkła na moment. Próbowała usprawiedliwić zachowanie chłopaka
tym wydarzeniem. Być może tylko zgrywał takiego niesympatycznego?
–
Teraz rozumiem, dlaczego taki jest, chociaż to nie upoważnia go do bycia
dupkiem wobec innych.
–
To Malfoy. On zawsze taki był – rzekł Harry, wstając z krzesła i udając się w
stronę wyjścia, gdzie gromadził się już tłum osób zmierzających do swoich
departamentów. – Idziesz, Blair?
–
Tak, jasne – mruknęła, zabrała identyfikator, po czym dołączyła do towarzysza.
Udali
się do Atrium, mijając po drodze wiele innych osób poruszających się po
Ministerstwie. Spotkali również kilku strażników patrolujących korytarze i
pilnujących porządku. Kiedy dotarli do recepcji, skierowali się do złotych bram
ulokowanych tuż za Atrium, gdzie mieściło się mnóstwo wind, z których
korzystali pracownicy.
–
Powiesz mi w końcu, jak to się stało, że dostałaś tutaj pracę? – zapytał Harry,
gdy wchodzili do jednej z nich.
Blair
spojrzała na niego, ale szybko spuściła wzrok.
–
Sama się nad tym zastanawiam – mruknęła, uśmiechając się lekko. – A ty? Awans,
tak? Pracowałeś tutaj wcześniej? – zapytała, po czym złapała uchwyt bezpieczeństwa.
Nigdy nie podróżowała magiczną windą i nie chciała dać tego po sobie poznać,
więc starała się zachowywać naturalnie i nie przyglądać się wszystkiemu, jakby
miała do czynienia z pewnymi rzeczami po raz pierwszy.
–
Pracowałem w Biurze Aurorów. Ale zaproponowano mi pracę w nowym departamencie,
więc się zgodziłem. Zwłaszcza że sam chciałbym się dowiedzieć, o co chodzi z
tymi zniknięciami. Nie nazwałbym tego awansem, ale… to coś więcej niż łapanie
czarnoksiężników. Zresztą departament powstał niedawno.
–
Zniknięciami? – dopytywała się Blair.
–
Tak. Pewnie o tym nie słyszałaś?
Dziewczyna
potrząsnęła przecząco głową.
–
Zaraz się wszystkiego dowiesz – powiedział tajemniczo.
Olsson
chciała dopytać, o co mu chodziło, ale dostrzegła, że ktoś idzie w ich kierunku.
Winda
ruszyła z ogromną prędkością. Czarownica poczuła, jak żołądek przewrócił się
jej w brzuchu, a chłodny wiatr przyjemnie muska twarz.
Dobrze, że chwyciłam
się poręczy, pomyślała, chwiejąc się na nogach.
Podróż
zajęła kilka sekund, a gdy urządzenie zatrzymało się, odezwał się przyjemny,
kobiecy głos:
–
Piętro dziesiąte: Departament do Spraw Przestępczości Magicznej i Walki z
Czarną Magią.
Harry
i Blair rozejrzeli się, opuszczając windę. Znaleźli się w holu, w którym
kręciło się kilka osób; niektórzy dopiero co przybyli na miejsce. Blair
dostrzegła w oddali Malfoya rozmawiającego z jakimś mężczyzną, ale zaraz
skarciła się w duchu za przyglądanie się chłopakowi.
–
Musimy wejść do kwatery departamentu – oznajmił Harry, wskazując niewielki
tunel znajdujący się po drugiej stronie. Blair kiwnęła głową i ruszyła za nim,
nie zwracając uwagi na Draco, który przyglądał im się uważnie. Miał posępną
minę i nie wyglądał na zadowolonego; grymas nie schodził mu z twarzy, jakby
zastygł na dobre.
Harry
i Blair przemierzyli długie przejście, by w końcu znaleźć się w pomieszczeniu,
które służyło do spotkań i było swego rodzaju recepcją departamentu. Wewnątrz
za niewielkim kontuarem można było dostrzec starszą kobietę, która – jak na
swój wiek – prezentowała się zaskakująco dobrze.
Wychyliła
się zza lady, aby powitać Blair, Harry’ego i resztę przybyłych serdecznym
uśmiechem. Miała na sobie granatową garsonkę i mały kapelusz, z którego
wystawało kilka krótkich, jasnych loków. Była niska, nieco krępa oraz
zdecydowanie przesadziła z czerwoną szminką.
–
Czy to już wszyscy? – zaskrzeczała, omiatając spojrzeniem zgromadzonych. Przede
wszystkim przyglądała się Harry’emu, wręcz nie spuszczała z niego oczu.
W
kwaterze znajdowało się około dziesięciu osób, które cierpliwie czekały na
przydział obowiązków. Zapadła cisza, więc kobieta uznała, że może zaczynać.
–
Ach, te formalności. Nazywam się Arabella Richardson. A więc, rekruci… jutro
oficjalnie rozpoczniecie pracę. Zanim to nastąpi, zostaniecie przydzieleni do swoich
stanowisk. Nie znaleźliście się tutaj przypadkowo. Wybraliśmy tylko i wyłącznie
młode umysły z najlepszymi wynikami w nauce – zakomunikowała, a później
nałożyła na nos okulary na srebrnym łańcuszku. – Jak zapewne wiecie, ostatnimi
czasy doszło do kilku zniknięć czarodziejów. Do tej pory zajmował się tym
Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów, ale okoliczności tych zdarzeń są
na tyle niepokojące, że Ministerstwo musiało powołać do pracy całkiem nowy
departament, który zajmie się przede wszystkim badaniem tej sprawy. – Zerknęła
na zgromadzonych spod okularów.
Blair
nie do końca wiedziała, o jakie zniknięcia chodziło. Domyślała się, że po
prostu czarodzieje znikali w dziwnych sytuacjach, ale wciąż była to dla niej
nowość. Nie spodziewała się, że będzie się zajmować czymś takim. Przysłuchiwała
się uważnie Arabelli, próbując zapamiętać jak najwięcej informacji.
–
Zastanawiam się, jak Malfoyowi w ogóle udało się w końcu zaliczyć eliksiry… –
mruknął Harry, przybliżając się do Blair, która drgnęła nerwowo, gdy do niej przemówił.
Była tak skupiona, że nie spodziewała się, iż ktoś będzie z nią międzyczasie
rozmawiał.
Przemawiająca
kobieta zamilkła przez moment i skierowała wzrok na Harry’ego. Zdjęła okulary,
a potem westchnęła głośno, kręcąc głową.
–
Panie Potter! Jak sądzę, pan już wszystko wie, tak? – wycedziła, a jej twarz
nabrała kolorów. Stukając o wypolerowaną posadzkę obcasami, podeszła do
chłopaka, który udał, że wcale nie wiedział, o co kobiecie chodzi.
Blair
wywróciła oczami, widząc posyłającego w ich stronę chytre uśmieszki Malfoya.
Draco był więcej niż zadowolony z incydentu z Potterem.
–
Ależ pani Richardson… Ja tylko mówiłem koleżance o tych zniknięciach. – Harry
skłamał, chociaż wyglądał na pewnego siebie i tak starał się zachowywać.
Blair
spojrzała na niego pytająco i wywróciła oczami. Nie chciała żadnych kłopotów,
zwłaszcza pierwszego dnia.
–
Dokładnie tak było – bąknęła, mając nadzieję, że to załagodzi sytuację.
Kobieta
zerknęła na Blair, lustrując ją od stóp do głów. Malfoy wciąż się głupio
uśmiechał.
–
A co pana tak bawi, panie Malfoy? – zwróciła się do niego Arabella. Uśmiech w
okamgnieniu zniknął mu z twarzy.
–
Zachowanie Pottera – rzekł Draco. – Proszę kontynuować.
Arabella
Richardson poprawiła kapelusz, ponownie założyła okulary i skierowała się do
kontuaru.
Harry
wymienił spojrzenia z Blair, a później kątem oka spojrzał na Malfoya, który
obrzucał go nieprzyjemnymi spojrzeniami.
–
Przydzielę was teraz do zadań. Zgodnie z życzeniem waszego przełożonego, pana
Randala Hacketta, który powinien się tutaj wkrótce zjawić – zaczęła zupełnie
innym tonem, który już nie był taki serdeczny. – Potter, Malfoy i… – mruknęła,
wertując swoją dokumentację – … Olsson. Tak, dokładnie. Dopiszę was do
śledczych.
–
Ależ pani Richardson! – oburzył się Malfoy, słysząc swoje imię. – Czy ja dobrze
usłyszałem? Mam pracować z Potterem? Nie dość, że ten sam departament, to
jeszcze praca z nim?!
Harry
także nie wyglądał na zadowolonego, ale nie chciał się ponownie odzywać.
–
Tak, panie Malfoy. Zgadza się – rzuciła szorstko kobieta. – Miałam inne plany,
ale wasza trójka skłoniła mnie do tego, by je zmienić. Bez żadnych dyskusji.
Może dzięki temu nauczycie się współpracy – dodała, akcentując każde słowo. –
Następnie: Morgan i Pickering. Wasza dwójka dołączy do Brygady Techników
Magicznych. Teraz kolej na…
W
kwaterze nastała cisza, gdy Arabella Richardson zapisywała czarodziejskim
piórem wszelkie zmiany. Nagle drzwi kwatery otworzyły się, a do środka wszedł
wysoki mężczyzna o długich włosach upiętych w ciasny kucyk, który spoczywał na
jego plecach. Miał długi, skórzany płaszcz sięgający niemalże do kostek i
ciężkie, wysokie, ciemnobrązowe buty. Prezentował się dość elegancko i był
przystojny. Nawet Blair doceniła jego nadzwyczajną urodę i wyrzeźbioną
sylwetkę.
I to ma być nasz przełożony?,
pomyślała, nie mogąc oderwać oczu od Randala Hacketta, podobnie jak reszta
dziewcząt w sali. Nawet pani Richardson ukradkiem pożerała go wzrokiem, czego
nie można było nie zauważyć. Staruszka podbiegła do niego niemalże w podskokach
i zaćwierkała radośnie:
–
Ach, pan Hackett! Witamy!
Nadal nie mogę się nadziwić, że Draco pracuje w Ministerstwie. I to jeszcze przy łapaniu czarnoksiężników. Jego przodkowie przewracają się w grobach, a Lucjusz pewnie co wieczór upija się z rozpaczy... No i muszę przyznać, szybko pozbyłaś się Astorii ;)
OdpowiedzUsuńDraco jak widzę nic się nie zmienił. Nadal zachowuje się jak buc, no ale i tak go lubię 😃
OdpowiedzUsuń